wtorek, 15 sierpnia 2023

To już 8 miesicy minęło ...

 ... od ostatniego mojego wpisu (bardzo szybko leci ten czas). 

Pytacie co u mnie słychać - zależy gdzie ucho przyłożyć, na który aspekt życia spojrzeć oraz to w jakiej w danym dniu jestem "dyspozycji" - ale chyba tak ma każdy, tak wygląda życie. W dużym skrócie, będąc szczerym ze sobą i obiektywnym to bym przedstawił to tak. Aktualizując dane z opisu bloga, na tą chwilę to mam już 45lat - reszta bez zmian, wracając do poszczególnych "aktywności":

- praca - nie wiem dlaczego przyszła mi do głowy jako pierwsza, coś to oznacza (na bank tak), czy dlatego że wiąże się z pieniędzmi, zarabianiem, jednocześnie tym czego przez całe życie pragnąłem mieć w dostatku, a może dlatego że bez pieniędzy nie da się żyć, potrzebujemy ich by zaspokoić podstawowe potrzeby, ale żeby też nie wegetować, żeby też móc "korzystać z życia", móc pomóc innym, zapewnić dziecku edukację, wakacje ... Ale też w tym miejscu może pojawić się presja na to żeby mieć "więcej", a dla każdego "więcej" oznacza coś innego, dla jednego będzie to móc nie chodzić dziś głodnym, a dla drugiego móc pojechać na letnie wakacje nie do Grecji tylko na Malediwy - szczerz życzę każdemu takich dylematów, bez krzty sarkazmu i zazdrości - ale ta presja i podjęte działania by mieć więcej, może (oby nie) przyczynić się do tego że takich historii jak moja, będzie więcej. Generalnie nad tym tematem też popracowałem, zmieniłem nieco optykę na pracę, ludzi, klientów i dużo zmieniło się na +

- zdrowie - to fizyczne ma się bardzo dobrze, regularne ćwiczenia, patrzenie na to co jem (i ile jem) daje rezultaty. Z tym psychicznym bywa już różnie. Bo jak tak spojrzę na siebie z boku i widzę 45 letniego faceta, bez kasy, mieszkania, oszczędności, całkowitego "golasa" startującego od zera, to nie jest to świetlana przyszłość (staram się tak nie myśleć, że mam czas i jeszcze dużo mogę zrobić/osiągnąć). A jak mnie widzi, jak mnie ocenia, jak na mnie patrzy - co gdzieś głęboko czuje osoba (która zna moją historię) z którą bym chciał "coś więcej", co ja jej oprócz siebie mogę dać, jak mam ją przekonać, jak pokazać że jestem w stanie dać jej bezpieczeństwo (to finansowe również), czy jest mi w stanie zaufać, czy będzie na mnie patrzyła jak na bombę z opóźnionym zapłonem, czy moje zachowanie będzie postrzegane przez pryzmat przesłanek czy nie zacząłem grać - a może te rozważania są g...o warte i powinienem tu pisać jak wierzę że będzie wyglądało moje życie, jak jestem z kimś kto mnie akceptuje, wierzy we mnie, zna mnie i chce ze mną być, takim jakim jestem, że mnie ....

- rodzina - takie obce słowo w mojej sytuacji. dziecko 13 lat, więc przed nim sporo wyzwań (szkoła, egzaminy, dojrzewanie), jaki obraz mnie ma moje dziecko, co ma mi za złe, jak duży żal ma że nie byłem z nim przez ten czas, dlaczego tak było, oby tylko grama winy nie brał na siebie, a może tak być, bo wówczas był tylko dzieckiem jak się rozstawaliśmy, a i przed tym zanim się rozstaliśmy nie byłem za fajnym ojcem, bo jeśli byłym to głownie ciałem. Przyjdzie taki czas, myślę że już niedługo, że po męsku z nim porozmawiam, czy to zrozumie, czy mi wybaczy ... 

- inne - doskwiera poczucie samotności, "przegrałem" kolegów, przyjaciół, bo nie chciałem mieć z nimi relacji, nie miałem czasu by się spotkać, pieniędzy by wyjść na piwo na miasto i dużo z tego umarło. W tym wieku ciężko buduje się nowe relacje, bo gdzieś tych ludzi trzeba spotkać, gdzieś mieć z nimi kontakt, hobby, pasja - na to też są potrzebne pieniądze (wracamy do punktu "praca"). Źle się czuję sam ze sobą, nie potrafię usiąść na miejscu, wciąż chcę coś robić cokolwiek - by zagłuszyć tą wewnętrzną ciszę, by nie myśleć - nie lubię siebie, boję się tego co we mnie - nad tym też staram się pracować, to początek drogi, ale wszystko ma swój początek.

Chyba tyle, sporo tego, potrzebowałem chyba się uzewnętrznić - i znów dygresja dlaczego robię to tu, a nie z kimś mi bliskim, nie chce kogoś wystraszyć, boje się odkryć karty (niefortunne wyrażenie - poczucie humory wciąż dopisuje), boję się uświadomić kogoś ile tych problemów, dylematów, lęków, obaw we mnie siedzi, że tego nie dźwignie i ucieknie by ratować/zadbać o siebie. Dużo lęku, dużo obaw, które prawdopodobnie są tylko w mojej głowie.

Trzymajcie się, dużo słońca w życiu.   


poniedziałek, 16 stycznia 2023

Nowy rok i ...

 ... nowe wyzwania, sytuacje. Z końcem roku skończył mi się plan spłaty, czekam na PIT i będę mógł złożyć sprawozdanie za 2022r + wniosek o umorzenie pozostałych długów - mam nadzieję że to będzie zwykła formalność i będę "wolny". Od długów na pewno, ale pozostanie to uczucie zmarnowanego życia (nie tylko sobie), startowania od zera (w wieku 45lat ciężko przełyka się taki fakt), ale jestem zdrowy, więc nie pozostaje nic innego jak dać sobie radę, być dobrej myśli i wierzyć że wszystko działa na moją korzyść - no bo jak może być inaczej.

Dużo zdrowia w Nowym Roku !

piątek, 18 listopada 2022

Czas płynie ...

 ... a ja wciąż w tej czarnej d...e, wiem że nie powinienem tak myśleć, wiem że powinienem odwrócić się od tego, wiem że to przeszłość, wiem ... Ale jest życie, codzienność, te "małe" codzienne przeszkody, 44 lata na karku i perspektywa zaczynania wszystkiego od zera, nie mając nic, nic materialnego - trochę to dołujące w tym materialnym świecie.

Jestem wdzięczny, że jestem zdrowy, silny, przystojny 😁 Wiem że będzie lepiej, dużo lepiej, będzie bardzo dobrze i tak bardzo nie mogę się doczekać. Taki ze mnie niecierpliwy człek.

Dużo zdrowia, radości, wiary w to, co ma dać Wam szczęście i spełnienie.

niedziela, 6 marca 2022

Bywają też i takie dni, że ...

 ... nic nie idzie po Twojej myśli, masz wrażenie że cały świat sprzysiągł się przeciwko Tobie, demony wracają w nieco inne postaci/formie, ale nikt nie mówił że będzie lekko, że teraz tu już pasmo nieustających sukcesów ...

Trzeba pamiętać że zawsze sieci słońce, nawet wówczas gdy niebo zasnute jest chmurami.

czwartek, 30 września 2021

Koniec narzekania i ...

 ... całego tego g...a. Sam nie wierzę w to co teraz się u mnie dzieje, jak zmieniam patrzenie na świat, co do mnie przychodzi. Mój racjonalny, analityczny umysł odpuszcza i otwiera się na to co się dzieje TU I TERAZ. Akceptacja TERAŹNIEJSZOŚCI takiej jaka jest - co oczywiście nie oznacza bierności i zaniechania próby zmiany czy poprawy tego czy owego - nie stawiania jej oporu,  nie wymyślania tysiąca scenariuszy jak może wyglądać przyszłość na którą nie mam żadnego wpływu, tylko życie chwilą, bycie w tym momencie - nie jest to proste, to początek mojej drogi, tą drogą mam zamiar podążać i w tym kierunku się rozwijać.

A to wszystko dzięki jednej osobie, która swoją cierpliwością, upartością przemycała to do mojej głowy, aż kliknęło - bardzo dziękuję M. ! ! !

wtorek, 20 kwietnia 2021

Już rok ... szok ! ! !

Tyle mnie tu nie było, aż nie chce mi się wierzyć - przepraszam !

Co u mnie w telegraficznym skrócie, tylko od czego zacząć. Realizuję plan spłaty, lekko nie jest bo wyrok miałem w styczniu, w marcu pandemia i praktycznie od tego czasu raz wziąłem premię, a sędzia wyliczała mi plan spłaty na podstawie poprzednich zarobków, gdzie co miesiąc/kwartał brałem premię, więc plan został a dochody są mniejsze niż 2-3 lata temu.

Musiałem zrezygnować z mieszkania które wynajmowałem (przez kilka miesięcy), teraz wynajmuję pokój, co ciąży mi trochę psychicznie że 43 letni facet mieszka w pokoiku 3x3 metry, w którym pracuje zdalnie, je, śpi i ćwiczy - nie jest to proste mieć non stop ten sam widok przed oczami, czy to praca czy "relax".

Pandemia oprócz tego wszystkiego negatywnego czego i Wy doświadczacie trochę mi pomogła, pomogła pod tym kontem, że to wszędzie promowane, pokazywane i celebrowane konsumpcyjne podejście do świata nagle gdzieś zniknęło (zamknięte sklepy, restauracje, podróżowanie) i to uczucie że nie mogę sobie na coś pozwolić, spędzić czas tak bym chciał - bo nie mam kasy - zostało zamienione na "bo zamknięte i się nie da". Niebawem wszystko wróci do normy, oby jak najszybciej i wówczas w jakimś stopniu to rozgoryczenie może wrócić - oby nie.

Tyle jeśli chodzi o narzekanie, to wszystko minie i będzie kiedyś super, w to chcę wierzyć i wierzę, trochę "liznąłem" tematu podświadomości, medytacji, potrzebowałem się wyciszyć, uspokoić, zmienić nastawienie do świata (taki mentalny rozwój), z tego bardzo realistycznego i logicznego na ten który może mi przynieść coś dobrego bo ... dlaczego by nie.

Raz jeszcze przepraszam, cieszę się że tu zajrzałem, przeczytałem maile. Trzymajcie się, dużo, dużo pozytywnego myślenia, skoro było/jest źle to nie znaczy że może być bardzo dobrze.


poniedziałek, 9 marca 2020

Ale ten czas leci ...

... i o ile w mojej głowie wciąż myśli te same (zatem powtarzał się nie będę) i nastrój taki sobie, to przynajmniej wiem na czym stoję jeśli chodzi o postanowienie sądu. Wyrok zapadł, uprawomocnił się, nie było żadnych zażaleń i od lutego realizuje plan spłaty określony na 3 lata. Zasądzona kwota jest wyższa o którą ja wnioskowałem, ba jest wyższa niż wnioskował sam syndyk. Wynika to z tego że poprzedni rok był niezły jeśli chodzi o zarobki, co prawda nigdy tych pieniędzy nie widziałem bo 60% trafiało do syndyka, ale na papierze wyglądało "fajnie" i tym tropem poszedł sąd, że kolejne lata będą równie dobre - na co się nie zapowiada, a przynajmniej wiem że słaby będzie pierwszy kwartał.
Pozostaje mi się z tym pogodzić, przełknąć to i wytrzymać, jakoś dotrwać do końca żeby zamknąć ten rozdział życia. Co będzie, zobaczymy.
Łatwo nie jest - sami to wiecie - życzę powodzenia, wytrwałości, wytrwaniu w postanowieniach i próbie łapaniu i trwania w tych chwilach, które dają oddech.
Dzięki za troskę.

poniedziałek, 4 listopada 2019

Miał być tydzien temu ...

... a tu okazuje się że wyrok zapadnie na następnej rozprawie, za kolejny tydzień.
Właściciel mieszkania się odezwał, muszę je opuścić do połowy grudnia - tak się dogadaliśmy, szukam czegoś w "dobrych pieniądzach", praca - jak to praca w korpo i sprzedaży (bez komentarza), była żona - raczej poprawne relacje, no i najważniejsze i najlepsze na koniec - dziecko - oddał bym mu wszystko i wszystko dla niego zrobił, ale muszę być ojcem, również takim który przygotuje go do dorosłego życia - tyle na tą chwilę.
Właśnie przeczytałem wszystkie swoje poprzednie posty, wróciły wspomnienia, obawy (raczej wciąż są żywe o przyszłość) - tak dla odświeżenia pamięci, pomyślałem że udam się na jakiś miting, spotkać ludzi którzy mają/mieli te same problemy co ja, ludzi którzy mnie doskonale rozumieją bo doświadczyli tego co ja, wyryć sobie w głowie że hazardzistą będę do końca życia !

czwartek, 19 września 2019

Już za chwilę, już za momencik ...

... za kilka dni wszystko się zakończy, w sensie ostatnia rozprawa o ustalenie planu spłaty ..., a tak naprawdę to chyba się zacznie na dobre, bo pewnie przez następne 3 lata trzeba trzymać się planu bez względu na sytuację materialną, żeby nie dać "ciała" gdzieś po drodze i zaprzepaścić wszystkiego.
Kiedyś ciśnienie jakie miałem na zarabiane/gromadzenie pieniędzy przełoży się na takie samo ciśnienie by opłacić wszystko i mało kogo będzie interesować, że nie wziąłem premii, że miałem słabszy kwartał - kasę trzeba płacić ... i trochę mnie to zaczyna przerażać.
Tyle lat siedziałem w tym syfie, odbiłem się, zrobiłem krok na przód, ale, ciśnienie, presja na zarabianie kasy zostaje (z innych pobudek ale jest/będzie) - g...o wciąż to samo, ot konsekwencje hazardu - zatem przemyśl czy warto w to wchodzić.

wtorek, 23 kwietnia 2019

Czas mija ...

... cały czas się coś dzieje, może nie dużo, ale "nowego" - syndyk zakończył swoją prace i czekam na ostateczny termin rozprawy gdzie zasądzony zostanie ostateczny plan spłaty.

czwartek, 15 listopada 2018

Yes, Yes, Yes ...

... w dniu dzisiejszym zostało wydane postanowienie o ogłoszeniu mojej upadłości, dziś miała miejsce rozprawa w sądzie, gdzie usłyszałem tą wspaniałą wiadomość, reakcja była jedna - płacz radości :)
To dopiero początek, ale jakże pokaźny krok do "normalnego" życia, bez wstydu, sąd dał mi szansę zacząć życie na nowo i ... na pewno jej nie zmarnuję, tego bądźcie pewni.
Dziękuję wszystkim za wsparcie, dobre słowa dające otuchę i przede wszystkim Kancelarii, która pomogła mi w całej procedurze, zgromadzeniu dokumentów, przygotowania wniosku (jeśli ktoś chce skorzystać zapraszam do kontaktu mailowego) i wszystkim którzy dawali mi siłę do dalszego działania.
Oczywiście blog pozostaje, będę Was informował jak wygląda dalszy proces od mojej strony.
Raz jeszcze WIELKIE DZIĘKI  ! ! ! ! !

środa, 19 września 2018

Zmęczony i ...

... no właśnie zastanawiam się czy na głodzie, czy po prostu zmęczony. Ostatnie kilkanaście miesięcy to przekierowanie uwagi, a może wręcz ucieczka do ćwiczeń fizycznych z postawionym konkretnym celem odnośnie wagi/sylwetki. W tej kwestii wszystko idzie zgodnie z planem, są postępy, jest zmiana ciała, ale widzę że mam problem z "odprężeniem", wyciszeniem, czy zresetowaniem głowy.

piątek, 18 maja 2018

Dawno nic nie pisałem ...

... to nie znaczy że tu nie zaglądałem i nie odpisywałem na Wasze maile, tu nic się nie zmieniło i jestem ze wszystkim na bieżąco. Co u mnie pytacie ?
Generalnie jest ok i panuje względny spokój, co jakiś czas ogarnia mnie ta beznadzieja odnośnie przyszłości, fakt że zapier..... w robocie i mam z tego (teoretycznie) profity finansowe jakoś tak nie cieszy, gdy komornik "zabiera" 60% wynagrodzenia, zatem każdy sukces nie napawa optymizmem

środa, 27 września 2017

Jestem ... dojrzałem ...

Bardzo Was przepraszam, że się tyle nic nie pisałem (ale zaglądałem przynajmniej raz w tygodniu), nie mam na to żadnego wytłumaczenia, więc nie będę nic ściemniał. Przeczytałem swój ostatni wpis i teraz wiem skąd tyle pytań o moją kondycję, co u mnie, bo rzeczywiście nie był to zbyt optymistyczny post - uspakajając - wszystko jest ok, dziękuję za troskę.

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Zaczęło się ...

Od kilku tygodni zauważyłem że jestem jakiś bardziej nerwowy, zdecydowanie mam mniej cierpliwości do dziecka, co nie jest komfortowe zarówno dla mnie jak i dla niego, staram się trzymać nerwy na wodzy, ale nie zawsze to wychodzi i wciąż muszę myśleć o tym by się opanowywać, co jest z jednej strony frustrujące jak i meczące. Powód ? Myślałem że może to głód (ale nie było to to),

wtorek, 8 listopada 2016

Dziękuję ...

... za maile od Was wyrażające troskę o mnie bo dawno się nie odzywałem. Co prawda zaglądam tu często, ale nie miałem okazji nic napisać.  Jestem, jesteś trzeźwy, w pełnej abstynencji bez głupich "pomysłów" w głowie.
Jestem trzeźwy to jednak nie oznacza ze w stu procentach jestem zadowolony z życia, z tego jakie prowadzę, w jakim miejscu jestem - a dodatkowo pogoda nie sprzyja hura optymizmowi  (ale zawsze tak miałem).
Praktycznie codziennie "walczę" z brakiem chęci do robienia czegokolwiek, o ile chwile kiedy widzę się z synem (a widzę się praktycznie codziennie) są pozbawione takiego stanu, to już jak jestem sam bywa różnie. Ślęczenie wieczorami przed TV czy komputerem wiem ze do niczego nie prowadzi ale tak właśnie ostatnio spędzam wieczory. Duży udział w moim kiepskim nastroju ma praca, której mam dość, a zmiana wcale nie jest taka prosta (z różnych względów).
Całe szczęście ze gdzieś na wysokim priorytecie jest u mnie zadbanie o zdrowie,  o sprawność fizyczną, dietę (od ponad roku za siebie się wziąłem) wiec dość regularnie odwiedzam siłownię czy basen gdzie w pewien sposób się odprężam czy odstresowywuje.

Tyle ode mnie raz jeszcze dziękuję za troskę.

czwartek, 28 lipca 2016

I nadszedł koniec ...

... po 15 miesiącach skończyłem terapię. Pozostał mi blisko miesiąc kontaktu indywidualnego, oczywiście zawsze mam "zielone światło" na powrót ale mam nadzieję że nie będę musiał skorzystać.
Postaram się krótko podsumować ten okres.

czwartek, 28 kwietnia 2016

To już chyba wszystko ...

... na co czekam, co wiedziałem że jeszcze musi się wydarzyć. Kiedy nadszedł moment otrzeźwienia, kiedy zobaczyłem to całe zniszczenie jakie zrobiłem w rodzinie i finansach, kiedy zaczęły do mnie docierać konsekwencje jakie będę musiał ponieść, wiedziałem co mnie czeka. Zaczynając od początku: rozwód, wyprowadzka żony (choć początkowo to ja miałem się wyprowadzić), komornik

niedziela, 10 kwietnia 2016

sobota, 26 marca 2016

Święta. ..

Szczęśliwych, rodzinnych Świąt - dla wszystkich, dla tych którzy mają jeszcze szansę na takowe - nie przegrajcie tego !

piątek, 4 marca 2016

To już ponad 2 tygodnie ...

jak wyprowadziła się była żona z synem i mieszkam sam. Początkowo to ja miałem się wyprowadzić, ale niepewna przyszłość co do tego mieszkania (nie płacę całości rat kredytu hipotecznego) oraz okazja wynajęcia mieszkania po okazyjnej cenie skłoniło "byłą" do takiego ruchu - może to i lepiej, sam nie wiem. Z synem widzę się codziennie więc to dużo dla mnie znaczy, mój cel to bycie dobrym

wtorek, 12 stycznia 2016

Jestem ...

.... i praktycznie codziennie zaglądam na bloga, czytam Wasze komentarze, maile - odpisuję wg możliwości. Dawno nic nie pisałem bo niewiele się działo, w sensie non stop to samo: praca, "dom", terapia. Krótko o wszystkim - praca - niekończąca się gonitwa za wynikiem (taka praca w sprzedaży, w dużej korporacji), wciąż stres czy w tym miesiącu uda odpalić się premię. "Dom" - decyzja zapadła, szukam mieszkania (taniego), dla dobra wszystkich nie możemy już mieszkać razem, o ile miałem iskrę nadziei że może jakoś się ułoży, to na tą chwilę wiem że to nie możliwe, działamy sobie

poniedziałek, 2 listopada 2015

Pozorny spokój. ..

Minął prawie miesiąc od ostatniego posta i blisko 10 miesięcy abstynencji. Jakiej 2 tygodnie temu zaczęło do mnie docierać, ze w moje życie wkradła się rutyna. Rutyna przeplatana nudą, za którą nigdy nie

niedziela, 4 października 2015

Wzlędny spokój

Dawno nie pisałem, może dlatego że za bardzo nic się nie dzieje - a może to tylko moje złudne odczucie, zatem po kolei co u mnie:
- ja - urlop jeszcze mnie "trzymał" przez kilka dni, dniami towarzyszył mi spokój, mało co mnie denerwowało, czułem że odpocząłem, a potem wszystko wróciło no normy,
- terapia - bez zmian, chodzę, udzielam się, poznaję mechanizmy, siebie, zwroty pozwalają mi spojrzeć na siebie przez pryzmat reszty grupy - dają również do myślenia,

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Po urlopie ...

Przez ostatnie dwa tygodnie byłem na urlopie. Śmiało mogę powiedzieć że był to pierwszy "prawdziwy" urlop od kilku lat. Do tej pory schemat był identyczny: siedziałem non stop z telefonem lub laptopem i grałem lub pracowałem, albo jedno i drugie. Dziś z czystym sercem mogę powiedzieć że zadbałem o siebie, mając 2 tygodnie urlopu pierwsze 5 dni spędziłam sam ze sobą pod namiotem na rybach, ja i natura, zero telefonu, zero maili - pierwszy w życiu taki urlop - polecam. Psychicznie

czwartek, 6 sierpnia 2015

Prośba do Was

Jeśli ktoś śledzi moje wpisy to zapewne zauważy że na początku publikowałem je nieco częściej niż raz na 2 tygodnie jak planowałem, związane było to z tym że masę spraw miałem w głowie, które chciałem z siebie w ten sposób "wyrzucić", podzielić się.
Jeśli są jakieś sprawy, o których byście chcieli usłyszeć, może o czymś zapomniałem napisać lub przeoczyłem - prośba piszcie na mail: hazardzistaja@gmail.com

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Przemyślenia ...

Rozpoczynając terapię byłem już w ok. miesięcznej abstynencji, jak już wspominałem przyszedł taki dzień, dokładnie nie pamiętam który, gdzie się zatrzymałem, obejrzałem za siebie i postanowiłem skończyć z hazardem. Na trapię poszedłem, by "poznać wroga", dowiedzieć się jak radzić sobie z głodami, generalnie usłyszeć więcej na temat hazardu, mechanizmów którymi się rządzi, czego powinienem unikać, jak radzić sobie z nim w dalszym życiu. Dziś na sens terapii patrzę nieco inaczej (szerzej), zauważyłem to jakiś czas temu. Terapia nie służy temu by nie grać, nie pić, nie brać (to czasami udaje się bez terapii), a abstynencja jest tylko pewnym fundamentem pod to, by zacząć trzeźwieć/zdrowieć - dla mnie oznacza to żyć, rozwijać się, świadomie podejmować decyzje (mimo że mogą być błędne). Odczuwać, dostrzegać i przeżywać to co dzieje się dookoła, otworzyć się na ludzi, odblokować swoje emocje, uczucia. Wziąć ster życia we własne ręce i samemu pokierować tym statkiem - dla wielu z Was to jest pewnie banalne, ale dla osoby która tkwiła w uzależnieniu kilkanaście lat to oznacza dużą zmianę.

sobota, 18 lipca 2015

Terapia - czytanie pracy przed grupą II

W czwartek czytałem swoją drugą pracę przed grupą, tekst poniżej:



"Mechanizmy uzależnienia.

Na podstawie zdobytej wiedzy, materiałów i zajęć grupowych, opiszę jakie mechanizmy obronne stosowałem, trwając w czynnym nałogu. Postaram się wymienić jak najwięcej z nich (np. racjonalizowanie, minimalizacja, kłamanie, zaprzeczanie, fantazjowanie, intelektualizowanie, obwinianie innych, odwracanie uwagi, koloryzowanie wspomnień). Do każdego mechanizmu obronnego podam konkretny przykład z mojego życia, kiedy go używałem by podtrzymać trwanie w moim nałogu.



W przypadku pisania tej pracy, musiałem trochę bardziej się skupić, by dopasować moje zachowania do zdefiniowanych mechanizmów obronnych. Przeglądając i wczytując się w te najczęściej pojawiające się znalazłem kilka, których stosowanie mam nadzieję trafnie przypisałem do sytuacji

poniedziałek, 6 lipca 2015

Zmęczenie

Dawno nic nie pisałem, może też dlatego, że niewiele się działo. Obserwując siebie dochodzę do kolejnych wniosków - jestem mega zmęczony. Na to zmęczenie składa się kilka czynników: praca, która na obecna chwilę stanowi dla mnie spore wyzwanie, nie za bardzo ja lubię, tzn już wiem że nie nadaję się do pracy w korporacji. Zmieniając pracę był jeden cel, więcej zarabiać, czy i jak się odnajdę w dużej korporacji nie myślałem o tym, liczyła się wyłącznie kasa. Teraz gdy nie gram i patrzę trzeźwo lub trzeźwiej na świat dochodzą do mnie te odczucia, które wcześniej były zbyt małe bym je dostrzegł, nie mogły się ona przebić do mojej świadomości. Bardzo mi to przeszkadza,

piątek, 19 czerwca 2015

Odnośnie żon, partnerek, ...

Oglądałem jakieś dwa dni temu film o początkach ruchu AA, o założycielu Billu Wilsonie, ruchu który swój początek miał w USA w 1935 roku, "Nazywam się Bill W." film z 1989r - klasyka jeśli chodzi o tą tematykę. Oglądając ten film, przypomniało mi się, że znajomo brzmi ta historia i okazało się, że oglądałem całkiem niedawno w TV nowszą ekranizację "Gdy miłość to za mało" (2010r). Dlaczego o tym piszę? Pomijając hollywoodzką oprawę filmu, każdy uzależniony człowiek (od czegokolwiek), lub osoba współuzależniona, znajdzie moment w filmie, który szczególnie będzie dla

sobota, 13 czerwca 2015

Terapia - czytanie pracy przed grupą.

W czwartek czytałem na forum grupy swoją pracę, nie było to łatwe. O ile nie mam problemu z opisywaniem uczyć na tym blogu, czy w ogóle przelewania ich na papier, są one szczere i niczego nie upiększam nie koloryzuję, ponieważ robię to całkowicie anonimowo, nikomu z Was nie mówię tego prosto w oczy, nikt z Was nawet jeśli jakimś cudem kiedyś mnie spotkał czy by mnie spotkał, nie skojarzy tego bloga z moją osobą - i chyba to jest ten element który mi pozwala w ogóle coś tu pisać. W tym wypadku musiałem zmierzyć się ze swoimi emocjami przed tak naprawdę obcymi ludźmi, podzielić się swoimi najskrytszymi tajemnicami (chciałem - nie musiałem), chyba cztery razy przerywałem czytanie, bo nie byłem w stanie powstrzymać emocji, było to dla mnie

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Trzeźwienie ?

Minęło blisko 5 miesięcy mojej abstynencji i widzę różnice, między tym jak postrzegałem świat jeszcze pól roku temu, a jak widzę go dzisiaj. Zdarza mi się powracać do swoich postów i czytając je nie wierzę że to wszystko zrobiłem, że byłem w stanie postawić na jednej szali wszystko, począwszy od rodziny, po znajomych, relacje, na drugiej chęć zarobienia pieniędzy, a później chęć odegrania się. Świat który widzę dziś niestety nie jest lepszy, nie jest "różowy", ale na pewno jest prawdziwy, nie żyje już złudzeniami, nie fantazjuję o fortunie, którą zarobie na rynku, codziennie stawiam czoło

poniedziałek, 1 czerwca 2015

O terapii.

Pojawiło się kilka komentarzy, maili na temat terapii: czy poszedłem dobrowolnie, jak to wygląda, czy mi coś daje, zatem kilka słów, tyle co mogę napisać na temat mojej terapii.
Przede wszystkim pamiętajcie, że jestem tylko hazardzistą, osoba uzależnioną i wyrażam tu swoje zdanie na podstawie swoich odczuć.
Wracając do terapii, w momencie gdy już zonie powiedziałem o problemie, nie grałem ok 3 tygodni i podjąłem decyzję że grać nie będę. Jak wielokrotnie wspominałem konsekwencje mojego grania, na tyle przemawiają mi do rozsądku, że przez myśl (przynajmniej bezpośrednio) nie przeszło mi wpłacenie kasy na rachunek maklerski. Do tej pory, przez te ok 12 lat, nigdy nie próbowałem zerwać z graniem i jest to pierwszy raz, kiedy podjąłem decyzję że to koniec. Nie wiem co będzie za rok,

wtorek, 26 maja 2015

Nie graj za pożyczone.

Tą regułę słyszałem chyba nie raz na swojej drodze "inwestora". I chyba nawet pamiętam ten pierwszy raz kiedy sięgnąłem za nie swoją kasę i wspomniałem tą regułę. Ale przecież mnie to nie dotyczy, to chwilowe niepowodzenie, kasę pożyczam na chwilę, niebawem się odkuję i oddam - zna

piątek, 22 maja 2015

O wierze, o Bogu

Sam nie wiem co napisać o sobie, o swojej wierze, jakim słowem mam się określić. Mówię o sobie że jestem racjonalistą, jestem kowalem własnego losu. W sytuacji w jakiej się znalazłem moje racjonalne podejście mówi mi że jestem w głębokiej d... i potrzebuję cudu (na który raczej nie mam co liczyć), w postaci dużego zastrzyku gotówki by wyjść przynajmniej z ogromnych długów, ale to przecież nie cały mój problem.
Skoro wiem w jakiej sytuacji jestem, więc przygnębienie, brak wiary w siebie, brak poczucia własnej wartości, wina, smutek, lęk, samotność są moimi bardzo bliskimi towarzyszkami i praktycznie nie odstępują mnie na krok, nie dają o sobie zapomnieć, widzę potrzebę posiadania wiary, wiary że może kiedyś będzie lepiej i tu widzę "osobę" Boga.
Co prawda nigdy nie byłem zbyt blisko Niego i powiem szczerze że mam pewien opór, żeby się do

poniedziałek, 18 maja 2015

Samotność hazardzisty

Nie chcę pisać o innych, chociaż czasami zdarzy mi się napisać o doświadczeniach innych hazardzistów, z którymi miałem okazje rozmawiać, ale będę skupiła się na sobie.
Z reguły hazardziści to samotnicy, w takim sensie, że graja sami nie w towarzystwie innych, sami chodzą do kasyn, do punktów gdzie stoją maszyny, sami ślęczą przed komputerem.
Jak sięgnę pamięcią, znajdę całą masę wymówek, powodów, żeby nie wyjść z domu, żeby móc "spokojnie" posiedzieć przed komputerem, żeby nikt mi nie przeszkadzał.
W ten sposób małymi krokami wycofywałem się ze swoich hobby, przestawałem spotykać się ze znajomymi, przestawałem wspólnie z żoną spędzać wieczory, wychodzić gdzieś razem, nawet po postu pogadać o pierdołach (jak minął dzień itp.). Świadomie czy mniej świadomie odsuwałem od

piątek, 15 maja 2015

Głód ? (c.d.)

Na terapii zachęcają nas do obserwacji siebie, swoich reakcji, swojego zachowania. Ostatnio zaobserwowałem jedną rzecz. Jak wspominałem wielokrotnie konsekwencje hazardu skutecznie wybijają mi go z głowy, nie pojawiają się u mnie głody (nazwijmy je bezpośrednie), gdzie mam ochotę wpłacić kasę na rachunek maklerski i powrócić na rynek, ale pojawia się jeden objaw, organizm domaga się silniejszych emocji, adrenaliny, napięcia. W jaki sposób ? Jakieś 3 tygodnie

czwartek, 14 maja 2015

Strach przed ...

Kurcze, ale człowiek to przewrotne "stworzenie", najpierw przez kilkanaście lat ukrywałem przed żoną swoje uzależnienie (które w tamtym okresie oczywiście nie uznawałem za uzależnienie), następnie uzewnętrzniam się na tym blogu, czytają to obce osoby, opisuję swoje uczucia, odczucia - a o niewielu z tych "informacji" ma pojęcie żona (już była żona), może się domyśla co czuję, może nie, w każdym wypadku tego ode mnie tego nie wie.
Czy to jest strach, ale przed czym, co może się jeszcze stać ? Na dzień dzisiejszy jesteśmy po

wtorek, 12 maja 2015

Kto czyta moje wpisy ?

To pytanie postawiłem sobie i odpowiedziałem na nie, odpowiadając na jeden z komentarzy. Napisałem, że hazardziści (ci nazwijmy ich "czynni", którzy wciąż grają) nie czytają podobnych blogów i nie szukają takich informacji (tak mi się wydaje), oni żyją w innym świecie, ich głowa pracuje zupełnie inaczej. Nie muszę wykazywać się nadzwyczajną empatią, by dojść do tych wniosków, jestem hazardzistą i grając nie przyszłoby mi do głowy by zawracać sobie głowę podobnymi "bzdurami". Gdybym przeczytał to, co teraz piszę na tym blogu kilka lat temu,

czwartek, 7 maja 2015

Głód ?

Ale mam dziś doła, siedzę w pracy nie mogę się na niczym skupić, wciąż do głowy przychodzą pytania: jak mogłem tak zachowywać się przez tyle lat, jak mogłem doprowadzić do takiego stanu rodzinę i siebie, jak bardzo moja głowa była zajęta czym innym, jak mogłem na pierwszym miejscu stawiać granie, jak mogłem być taki głupi, jak mogłem ...
Do tego niepokój,  poczucie winy, bezsilności, beznadziei, strach przed samotnością (właśnie się rozwiodłem - kolejny skutek hazardu).
Pomimo tego, że nie mam zamiaru wrócić do grania (widzę jego konsekwencje), ale wydaje mi się,

Pomysł ... czy utopia ?

Hazard jest uzależnieniem, uzależnienie jest chorobą, a każdej chorobie powinno się zapobiegać, przeciwdziałać i leczyć dostępnymi środkami - postawmy taką tezę ?

O ile w przypadku kasyn, maszyn, zakładów bukmacherskich nie ma kontroli kto ile przegrał, bo nikt tego w żaden sposób nie ewidencjonuje, nikt nie deklaruje ile przyniósł pieniędzy i ile przegrał (chociaż czasami słyszy się w mediach o próbach walki z tym procederem). W przypadku "inwestowania" na rynku kapitałowym, odbywa się to przez dom maklerski, w którym musimy mieć rachunek maklerski i każda osoba fizyczna, która zawarła choć jedną transakcję na początku następnego roku dostanie z biura maklerskiego PIT-8C, który należy rozliczyć.
Łatwo dojść do wniosku, że w każdym momencie dom maklerski ma wiedzę na temat każdego inwestora (chodzi mi o przepływ kapitału - wpłaty, wypłaty, zna jego roczne saldo).
I tu pomysł: każda taka firma (bank) mogła by co jakiś czas (może 2-3 razy w ciągu roku - może

poniedziałek, 4 maja 2015

O dziecku

Najgorsze jest to, że czasami nasze spięcia, kłótnie odbywają się przy dziecku, wiemy że to jest złe.
Przy 6-cio letnim wspaniałym, mądrym chłopaku, który wiele rozumie, obserwuje nas, ostatnio przyniósł mi album ze zdjęciami, gdzie są również zdjęcia z naszego ślubu i zapytał: "czy możecie jeszcze raz się tak zakochać ?" - zabrakło mi słów, w oczach zagościły łzy, gdy przypominam sobie tą

O żonie

Jak już wspominałem, hazard mną zawładnął, nie było czasu, miejsca, sytuacji, żebym nie myślał o grze, jak rozwija się pozycja, czy jaką pozycję za chwilę mam zająć.
Absolutnie zapomniałem o żonie, o jej potrzebach, o tym jaka jest, by pokazać jej że ja kocham, że jest piękna, wspaniała, jak bardzo dobrze dba o naszego syna, jego rozwój. Dla mnie w tamtym momencie jej zachowanie to było coś naturalnego, co przychodzi samo i nie wymaga od niej żadnej pracy, żadnego wysiłku. Nie widziałem tego trudu, poświęcenia, pracy jaką wykonywała w domu, zawsze było posprzątane, uprane, nie doceniałem tej pracy nad dzieckiem, kiedy poświęciła czas żeby np. nauczyć dziecko by nie sikało w pieluchę, żeby umiał pokazać co chce i załatwiał się do nocnika. Nie widziałem tego czasu jaki poświęcał, by znaleźć jakieś zajęcia dla niego, które w jakiś sposób go rozwiną, chociażby uczestnictwo w Smykofonii, potem wypady do filharmonii, zajęcia judo, spotkania w bibliotece, warsztaty plastyczne, zajęcia Matplanety.
Na to wszystko trzeba znaleźć czas, czas by wyszukać tych zajęć, by to załatwić, a potem jeszcze konsekwentnie jeździć na nie.
Ona to wszystko potrafi, nie narzeka, nie przedstawia wymówek, a ja przez te lata nie byłem w stanie

Najbardziej ucierpiała rodzina

12 lat, tyle lat delikatnie mówiąc "nie wspominałem" żonie o swoich problemach, decyzjach, zobowiązaniach jakie podejmowałem. O wszystkim powiedziałem jej tego roku pod koniec stycznia, z jednej strony był to czas, gdzie swoje problemy finansowe mogłem jeszcze ukrywać przez jakieś pół roku, nagromadzenie pożyczek doprowadziło do sytuacji, gdzie zarabiam ok 3tyś miesięcznie mniej niż powinienem płacić zobowiązań. Z drugiej strony i to ten czynnik wpłynął na moją decyzję to rozmowa jaką przeprowadziliśmy dzień wcześniej na tematem beznadziejności tego życia (żona od ponad roku nie pracuje), że może powinniśmy to wszystko zostawić i wyjechać gdzieś dalej, za granicę, zacząć wszystko od nowa. Ta krotka rozmowa, była miodem na moje serce, to rozwiązanie dawało mi możliwość również odcięcia się od swoich problemów - chciałem i mogłem zacząć wszystko od nowa - było to cudowne uczucie.
Natchniony rozmową, pełen obaw, nerwów następnego dnia napisałem jej mail (emocje były tak duże

sobota, 2 maja 2015

Ja hazardzista dlaczego ...

Będąc na terapii, chyba nie wspomniałem że jestem w jej trakcie, czy gdzieś przeglądając czy słuchając wypowiedzi osób uzależnionych, można spotkać się z pytaniem, na które należy samemu sobie odpowiedzieć: dlaczego myślisz, co przekonuje za tym, że jesteś hazardzistą (alkoholikiem, narkomanem itp).
Będąc pierwszy raz u terapeuty, po pierwszej rozmowie padła diagnoza "patologiczne hazardowanie się" w skrócie hazardzista. Powiedziałem, ok, tak przecież mówi specjalista, to on na podstawie tego co mu powiedziałem, wie co mi jest. Jestem pewien, że sama diagnoza do zdrowienia nie wystarcza,

czwartek, 30 kwietnia 2015

Hazard "niewidzialne" uzależnienie - do czasu.

Na temat definicji hazardu znajdziecie dużo bardziej lub mniej trafnych definicji w internecie, ja nie pokuszę się o własną definicję hazardu, ale chcę wskazać na jeden problem odnośnie tego uzależnienia. Źródła podają, iż hazard jest praktycznie identycznym uzależnieniem jak alkohol czy narkotyki i bardzo często jeden nałóg wyzwala drugi lub idą one w parze.
Przy tej okazji zastanówcie się ile znacie wokół siebie osób, które oceniacie że mogą być uzależnione lub mają problem z hazardem, narkotykami lub alkoholem ? Jestem pewien że odsetek hazardzistów będzie najmniejszy - dlaczego? O ile osobę uzależnioną od alkoholu czy narkotyków można poznać

Zapraszam do kontaktu

Jeśli macie jakieś pytania, jeśli chcecie się dowiedzieć czegoś więcej, jeśli chcecie bym poruszył jakiś problem: piszcie, komentujcie ... zapraszam.

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Zaczęło się niewinnie ... (czyli o mnie)

Jakieś 12 lat temu rozpocząłem inwestowanie na giełdzie w akcje z WIG20 i z dzisiejszej perspektywy rzeczywiście można to było nazwać inwestowaniem. Po jakimś czasie odkryłem pochodne instrumenty finansowe i rozpoczęło się "inwestowanie" (tu już nie mam pewności czy powinienem tak to nazwać) w kontrakty terminowe na WIG20. Zaczęła się jazda, ponieważ w tym przypadku mamy już do czynienia z dźwignią finansową (masz możliwość "inwestowania" dużo większego kapitału niż posiadasz) zatem zyski i straty były już znaczące. Ponieważ pojawiła się większa kasa, która można było zyskać lub stracić, zatem pojawiły się większe emocje, nastrój uzależniony od tego jak w danym dniu mi poszło. Po ok. roku kapitał początkowy (z 50.000pln) zwiększył się do 300.000pln (wliczając jakieś wypłaty w trakcie tego czasu) - byłem na fali. Ten czas zbiegł się z czasem kiedy urządzałem kupione na raty mieszkanie, a chęć inwestowania była tak duża, że nawet rozważałem zakup mebli czy sprzętu elektronicznego na raty, ba nawet myślałem żeby rzucić robotę i zająć się "inwestowaniem".

Trochę o mnie i ...

Mam 37 lat, żonaty, jedno dziecko (6lat), 12 lat temu rozpocząłem inwestowanie na giełdzie (problemy powstały w wyniku gry na rynku FOREX), wykształcenie wyższe (UW) + studia podyplomowe, praktycznie od początku pracuję w sprzedaży (na różnych stanowiskach), zarobki kilka tysięcy powyżej średniej krajowej, mieszkanie w Warszawie na kredyt (małe mieszkanie, kredyt też niewielki) - teraz to czytam i zazdroszczę.
A oprócz tego ....
- blisko 300.000pln długu hazardowego