Marek Wasiluk
 

Znać mechanizm i objawy starzenia – klucz do odmładzania

Niezrozumienie procesów i objawów starzenia oraz tego, w jaki sposób i w jakim stopniu medycyna estetyczna jest w stanie te procesy powstrzymać, prowadzi do licznych nieporozumień.

 

starzenie-mezczyznaPółprawdy, czyli dezorientacja

Oto przykład. Mężczyzna z górą czterdziestoletni jakiś czas temu poddał się zabiegowi wypełnienia własnym tłuszczem doliny łez. Owszem, był przygotowany na to, że część tłuszczu ulegnie wchłonięciu (nigdy do końca nie wiadomo, jaką część tłuszczu organizm zresorbuje). Nie godził się jednak na to, że z czasem skóra, nie dość, że nie jest już tak elastyczna jak wcześniej, staje się wiotka i jakby pognieciona, pozbawiona połysku i zdrowego koloru, a co więcej – lekko opada. Przed planowanym drugim zabiegiem wypełnienia doliny łez tkanką tłuszczową przyszedł do mojego gabinetu. Zarekomendowałem mu serię zabiegów, które poprawiłyby zarówno jakość skóry (elastyczność, napięcie, koloryt), jak i odbudowały objętość twarzy, poprawiając w efekcie owal twarzy. Propozycja obejmowała osocze bogatopłytkowe (by pobudzić komórki przed opcjonalną serią innych zabiegów), laser frakcyjny ablacyjny, HIFU i punktowe podanie kwasu l-polimlekowego. Zaznaczyłem też, że jeśli pacjent uzna, że koniecznie chce kontynuować wypełnienie tłuszczem doliny łez, to powinien się na to zdecydować dopiero po tych zabiegach, ewentualnie zamiast kwasu polimekowego może przeszczepić tłuszcz.

I tu natrafiłem na opór. Pacjent nie rozumiał, po co inne zabiegi, skoro on chciał wyłącznie zabieg tłuszczem, bo będzie na zawsze. Ktoś mu powiedział, że tłuszcz jako wypełniacz jest najlepszy, gdyż jest to własna tkanka, gwarantująca efekt do końca życia, i że rozwiąże wszystkie jego problemy ze starzejącą twarzą. Był więc gotowy zapłacić fortunę, byle postawić na swoim. Tymczasem to co usłyszał „gdzieś” to półprawda, implant z własnego tłuszczu nie daje tak długotrwałego efektu estetycznego. Nie tylko dlatego, że się z czasem wchłonie (aczkolwiek potrwa to z 10 lat), ale przede wszystkim dlatego, że twarz starzeje się cały czas i nie ma zabiegu, który by podążał za zachodzącymi w niej zmianami. Organizm jest jak ogromna fabryka, w której przebiegają procesy tworzenia się i rozpadu. Jedne komórki obumierają, inne się pojawiają, podobnie kwas hialuronowy i kolagen, itp. Dzięki tym, zaprogramowanym genetycznie procesom, dzieci rosną, a tkanki się regenerują. Starzenie zaczyna się wtedy, gdy procesy rozpadu przeważają nad regeneracją. Zaczyna się to już od ok. 25 roku życia. Tkanki twarzy się starzeją, skóra robi się coraz cieńsza, przebudowuje się układ kostny, słabną mięśnie. I niewiele możemy zrobić, żeby niekorzystne procesy zatrzymać za wyjątkiem zdrowego trybu życia i odżywiania. Jeśliby więc pacjent poprzestał na implancie z tłuszczu, za dwa, trzy lata i tak wyglądałby gorzej niż dziś, bo organizm będzie cały czas podlegał fizjologicznym procesom starzenia. Trzeba też mieć świadomość, że czym innym jest trwałość/okres rozpadu podanego produktu, która przekłada się na to, jak długo będzie się on utrzymywał, a czym innym – efektywność kliniczna, czyli to, jak długo po zabiegu pacjent będzie wyglądał estetycznie i młodo. Zresztą przecież już z 10 lat temu pojawiły się w medycynie estetycznej stałe wypełniacze, które miały być idealne, jeszcze lepsze od tłuszczu, bo nigdy się nie wchłaniają. Jednak nie zawojowały rynku, a wręcz przeciwnie – teraz prawie w ogóle nie są stosowane. Dlaczego? Między innymi właśnie z tego powodu, że i tak efekt estetyczny po nich nie był trwały, bo twarz się fizjologicznie starzała, a po paru latach pojawiał się problem, bo wypełniacz się przemieszczał z opadającymi tkankami twarzy.

Wracając do mojego pacjenta, zapomniał on jeszcze o jednej rzeczy – przeszczepiony tłuszcz jedynie odtwarza objętość. A starzenie się twarzy to nie tylko opadanie i zaniki objętości, ale także utrata właściwości skóry (napięcia, elastyczności, ścieńczenie, przesuszenie). I na to tłuszcz nie działa. Ponieważ dla pacjenta problemem była zarówno utrata objętości w obrębie twarzy, jak i i utrata jakości skóry, to zaproponowałem mu skojarzoną terapię, która miała doprowadzić do poprawy i jednego i drugiego problemu. Nasza rozmowa trwała chyba ze 45 minut, zanim udało mi się wytłumaczyć w czym jest problem, na czym polega moja propozycja terapii i dlaczego sam przeszczep tłuszczu nie wystarczy, żeby uzyskać to, czego oczekiwał pacjent.

Czworaczki, czyli jak działają zabiegi

Uświadomiłem sobie również, że te półprawdy, które można przeczytać w internecie czy różnych gazetach, albo usłyszeć w gabinetach, powodują dezorientację pacjentów. Dlatego doszedłem do wniosku, że warto wyjaśnić objawy starzenia twarzy i efekty zabiegów na prostym przykładzie.

Otóż wyobraźmy sobie, że mamy czterech mężczyzn/czworaczki w wieku 40 lat. Jednemu podamy kwas hialuronowy (wypełniacz), drugiemu wypełniacz w postaci własnej tkanki tłuszczowej, trzeciemu stymulator w postaci kwasu l-polimlekowego, a czwartemu wykonamy zabieg HIFU na twarz. Przyjmijmy też, że po wykonanych zabiegach każdy z nich wygląda już nie na 40, ale na 35 lat. Spróbujmy teraz wyobrazić sobie, jak będą wyglądali po dwóch latach od podania preparatu.
U pierwszego usieciowany kwas hialuronowy rozpadł się po roku, więc przyjmijmy od razu, że mu go dostrzyknięto po tym roku. Kwas hialuronowy jest stricte wypełniaczem – nie stymuluje do pracy komórek organizmu. Jeśli jest pod skórą, to mamy efekt odmłodzenia, a kiedy się wchłania, sytuacja wraca do punktu wyjścia, minimalna stymulacja była, ale tak niewielka, że w zasadzie możemy ją pominąć. Kiedy więc mijają dwa lata i po kwasie hialuronowym nie ma już śladu, pacjent, który dopiero co wyglądał na 35 lat, teraz wygląda na… 42. Nie dosyć bowiem, że wrócił do stanu sprzed zabiegu, to jeszcze fizjologicznie postarzał się o dwa lata.
U drugiego implant tłuszczowy cały czas się utrzymuje, chociaż jest go trochę mniej. Jednak pacjent nie wygląda już na 35 lat, bo normalne fizjologiczne procesy starzenia spowodowały ubytki kolagenu, tkanki kostnej, mięśni i tłuszczu. Możemy więc przyjąć, że wygląda teraz na 37 lat.
Trzeci już dawno nie ma w skórze kwasu l-polimlekowego. Jednak zanim kwas zniknął, zastymulował tkankę skóry do budowy nowego kolagenu. Jednak i ta osoba nie wygląda już na 35 lat, bo choć w jej skórze powstał nowy kolagen, to w normalnym procesie starzenia ubyło zarówno „starego” kolagenu, jak i mięśni, kości i tłuszczu. To powód, dla którego pacjent wygląda teraz na 37 lat.
Czwartemu pacjentowi nie wstrzyknięto implantu, za to wykonano HIFU, które spowodowało wytworzenie dodatkowego kolagenu. To powód, dla którego po dwóch latach naturalnego starzenia się pacjent wygląda na 37 lat.

Jak widać, wypełnienie kwasem hialuronowym nie wytrzymuje porównania z innymi, przytoczonymi metodami odmładzania. Po trzech pozostałych zabiegach efekt utrzymuje się tyle samo czasu. Różnica jest tylko w tym, że jest to albo tłuszcz albo kolagen, co z punktu widzenia pacjenta nie ma znaczenia.

15 lat później

Zastanówmy się teraz, jak drugi, trzeci i czwarty pacjent będą wyglądać 15 lat od wykonania zabiegu (przy założeniu takiego samego tempa starzenia oczywiście). Wszyscy będą wyglądać tak samo, na mniej około 52 lat. Nie będzie istotnej różnicy w „starości” twarzy pomiędzy pacjentem z implantem z własnego tłuszczu, po HIFU czy po kwasie l-polimlekowym, chociaż… nie do końca. Ten z implantem tłuszczu będzie wyglądać prawdopodobnie trochę starzej! Dla osób, które właśnie poddały się wspomnianej manipulacji półprawdami jest to pewnie szok, i w pierwszym momencie myślą, że się pomyliłem pisząc, że pacjent z implantem tłuszczowym będzie wyglądać gorzej. Przecież wszędzie można przeczytać, że własny tłuszcz jest na zawsze, a kolagen powstały po HIFU czy kwasie l-polimlekowym na 2-3 lata. Jak to jest więc naprawdę? I gdzie jest ta manipulacja? Po pierwsze tłuszcz nie jest na zawsze, tylko na bardzo długo (10-15 lat). A kolagen też jest na 15 lat. Okres połowicznego rozpadu kolagenu (czyli czas po jakim połowa zniknie) to 15 lat. Czyli po 15 latach zostanie połowa kolagenu z tego, który powstał jako efekt stymulacji HIFU czy kwasem l-polimlekowym. A manipulacja jest w tym, że w przypadku podania tłuszczu mówi się o tym, ile tłuszcz się utrzymuje (chociaż też na wyrost), zaś w przypadku pozostałych dwóch metod, na ile starcza efekt kliniczny/twarz będzie wyglądać młodziej. A przecież to są dwie nieporównywalne rzeczy, trochę tak jak ktoś by powiedział, że na jednym komplecie opon firmy „X” przejeździł samochodem przez 10 lat (czyli opony starczają na 10 lat), a inna osoba powiedziała, że na oponach firmy „Y” 70 tysięcy kilometrów w ciągu 3 lat. To są nieporównywalne dane. Później okazałoby się, że pierwsza osoba przez te 10 lat przejechała też 70 tysięcy kilometrów.

Pewien niepokój wzbudzać może jeszcze moje stwierdzenie, że pacjent z implantem tłuszczowym będzie wyglądać trochę starzej od dwóch pozostałych (proszę pamiętać, że ten po kwasie hialuronowym nie jest brany pod uwagę, bo nie ma długotrwałych efektów, czyli czwarty odpadł). Odpowiedź jest prosta. Bo starzenie twarzy to nie tylko zaniki objętości i opadania, ale też starzenie skóry. Dlatego dobrze zaplanowane zabiegi powinny to uwzględniać. Po kwasie l-polimlekowym dochodzi w pewnym stopniu do poprawy jakości skóry (a nie tylko odbudowy ubytków objętości), po HIFU trochę też, a po tłuszczu niestety nie. Oczywiście, żaden z tych zabiegów nie jest dedykowanym do poprawy jakości skóry. Dlatego mojemu pacjentowi (temu prawdziwemu) zaproponowałem terapię łączoną. Gdyby mój pacjent (ten prawdziwy) jednak postawił na swoim i wykonał wypełnienie tłuszczem, efekt byłby taki, jak wówczas, gdybyśmy zrobili kulkę z papieru, a potem próbowali ją rozprostować. Papier naciągniemy, ale pogniecenia nie znikną. Zestaw zabiegów, który zaproponowałem pacjentowi, służył prawdziwemu odmłodzeniu, czyli poprawie jakości skóry (czyli rozprasowaniu pogniecionej kartki), ale także odbudowie objętości/przywróceniu młodych kształtów. Nie proponowałem tłuszczu, gdyż niewykluczone, że zaplanowana terapia dałaby taki efekt, iż dodatkowe wypełnienie tłuszczem byłoby już niepotrzebne. I taka kolejność jest właściwa – najpierw regeneracja skóry, potem ewentualne wypełnienie głębszych ubytków, lub robienie tego równolegle. W tym konkretnym wypadku odwrócenie kolejności było o tyle pozbawione sensu, że zabiegi regeneracyjne (laser frakcyjny, HIFU, RF mikroigłowa) zwyczajnie rozpuściłyby implant z tłuszczu (tłuszcz jest wrażliwy na ciepło). Owszem, ubytek tłuszczu zostałby wypełniony, bo wytworzyłaby się tkanka włóknista. Tylko po co wówczas płacić za zabieg wypełnienia tłuszczem?

Podsumowanie

Na zakończenie kilka słów podsumowania, bo pewnie kolejnym pytaniem cisnącym się na usta jest, który zabieg jest w takim razie najlepszy. Odpowiedź jest prosta – żaden. Idealnie się uzupełniają w praktyce lekarza medycyny estetycznej, o ile wie on, jak je umiejętnie dobierać do indywidualnych potrzeb i problemów pacjentów. Bo wiele czynników wpływa na to, co można, co warto a czego nie warto lub czego nie można zrobić u danej osoby, nie tylko z powodów potrzeby korekty estetycznej i chęci uzyskania dobrego efektu, ale też bezpieczeństwa pacjenta. Zarówno HIFU, kwas l-polimlekowy, kwas hialuronowy, przeszczep tłuszczy, laser frakcyjny, RF mikroigłowa i tak dalej, są dobre, jeśli są właściwie stosowane. Trzeba mieć wiedzę, doświadczenie, trochę czasu na rozmowę z pacjentem, dobre chęci i dostępność gabinecie różnych technologii i metod. Niestety z tym czasami jest problem (o czym dosyć często wspominam), bo wielu osobom wydaje się, że medycyna estetyczna jest prostą dziedziną i nic złego nie można zrobić pacjentowi. A to nie do końca jest prawda. Co więcej, nawet profesjonaliście trudno jest wyłuskać rzetelną wiedzę w natłoku informacji od, rządzących rynkiem, producentów preparatów i sprzętu. A poza ty chodzi o to, żeby był efekt zabiegów, a nie, żeby je robić.

 

Ostatnie komentarze
  • Bardzo mądry artykul 🙂 trafilam na niego bo planuje fat transfer do buzi ale ja majac dopiero 28 lat mam jeszcze ladna skore. Stosuje takze mezoterapie mikroiglowa ktora poprawila elastycznosc i wygladzila pierwsze zmarszczki. Niestety genetycznie po tacie mam dosyc szybko zanik tluszczu w policzkach i duze faldy marionetki przy usmiechu oraz zmarszki smiechowe. Ubytek poki co nie jest duzy ale napewno przeszczep tluszczu poprawilby estetyke lini twarzy. Nie posiadam doliny lez, ale moje policzki sa bardzo plaskie 🙁

  • Wielkie dzięki za artykuł i całego bloga. W zalewie marketingowego bełkotu to chyba pierwsze tak rzetelne źródło informacji na temat medycyny estetycznej. Brawo

  • Dołącząm się do mojej poprzedniczki. Blog doktora Wasiluka jest moim jedynym już źródłem informacji w tej dziedzinie.Znajduję tu wszystko co mnie interesuje i o czym chcę się głębiej dowiedzieć.Bardzo dziękuję!

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.